Może trochę późno na odpowiedz... Pokój Marvina to pokój w którym leżał (czekał na śmierć?) dziadek/ojciec bohaterek Marvin w owym filmie. Był tam przykuty do łóżka i wymagał stałej opieki. Może chodzi o to że po prostu ludzie (bohaterowie - rodzina Marvina) którzy wchodzili do tego pokoju (by się nim zaopiekować, spędzić trochę czasu) stawali się lepszymi ludźmi bo dawali coś od siebie, a ten kontrast pomiędzy siostrami w filmie gdzie jedna była samolubna i "zła" a druga opiekuńcza i ciężko doświadczona przez los, był chyba główną częścią fabuły gdzie na końcu ta gorsza staje się lepsza...
A faktycznie...
Pominęłam to, że on miał na imię Marvin. W sumie można się tego domyślić po kontekście filmu, a ja zignorowałam ten jakże istotny szczegół:)
W każdym razie dzięki.
Pozdrawiam;)
Jeszcze bym dodała, że oni wszyscy: samolubna Lee i równie samolubny syn Hank właśnie w tym pokoju doznawali jakby przemiany. Przynajmniej ja tak zauważyłam, że zawsze gdy tam wchodzili, lub gdy patrzyli na tego dziadka to się wtedy uspokajali.
A czy ktokolwiek w filmie mówił do dziadka Marvin? Nie zauważyłem tego, żeby ktoś wymienił jego imię
zalezy w jakiej wersji filmu ale u mnie to np 36 minuta, gdy przyjezdzaja w odwiedziny i ktos mowi do dziadka "Marvin masz gosci", jestem pewien ze oprocz tej sceny pojawilo sie to kilka razy w filmie...
Tak, ostatnio w tv widziałam tą wersję z tym fragmentem, który opisujesz. Mam wrażenie, że był jeszcze jeden moment gdzie padło to imię. I nie wiem czy przypadkiem jak Meryl Streep rozsypały się leki - - czy w tej scenie też nie było czegoś w stylu "że trzeba przygotowac leki dla Marvina" (nie jestem pewna).
Tak też mi się to przypomina, nie wiem czy nawet nie było tam jakiejś kartki z listą leków opisanej że to leki dla Marvina:)
od początku filmu Bessie mówi o Marvinie, ale lektor pomija imię i mówi tylko 'tato'..